Na górze były tylko 3 stopnie.

Nie miałem pojęcia, że tutaj są takie drogi! To już trzeci tego typu miejsce na mojej liście zaraz po Lysevegen i Transfogarskiej. Tylko tym razem o tym nie wiedziałem. W sumie to są tutaj drogi dwóch kategorii. Ruchliwe i mniej ruchliwe. W obu przypadkach rowerzyści skutecznie blokują ruch, bo drogi są wąskie i bez pobocza. Ruchliwe drogi to te wzdłuż wybrzeża, nawet mimo tego, że autostrada idzie równolegle tuż obok. Mniej ruchliwe to górskie drogi i tam można odsapnąć od ruchu drogowego. Dzisiejszy zjazd był najlepszym w tym roku. Coś pięknego. Do tego wiatr sprzyjał i rower jechał bardzo żwawo. Gorzej z podjazdem. Ten jest podzielony na dwa odcinki. Legalny i nielegalny. Legalna część to ta z ładnym asfaltem i pięknymi widokami. Niezbyt trudna, mimo, że straszą znakami o nachyleniu. Druga część to ta za znakiem zakazu wjazdu dla rowerów. Nie zawróciłem, bo nie będę nadrabiał drogi. Nachylenie było kosmiczne i kadencja przy ziemi. Dolinę Łez chyba sobie podaruję, bo tutaj miałem wystarczająco atrakcji. Garmin karze mi odpoczywać ponad 50h.

Pływanie z rana. Chyba zaczynam przeginać z ilością ruchu. Potem sił na rower nie będzie. W czas treningu wyliczyłem tylko regularne pływanie. Jakieś 300m po falach w oceanie i coś podobnego w basenie.

Bardzo czuć na tej wyspie przestrzeń. Dzisiaj było więcej robienia zdjęć niż jazdy, bo było co fotografować. Odnośnie samej jazdy to przy kompaktowej korbie i kasecie z 32 zębami prawdopodobnie nic tutaj porządnie nie zaboli. Ale jeszcze za mało widziałem, żeby być tego pewnym. Martwi mnie ta urwana droga, bo 5/6 planowanych treningów prowadzi tamtędy. Znaków tam pełno, że ruch zabroniony nawet dla pieszych. Płotów pełno, ale ludzie już je pootwierali na własne ryzyko. Tylko przez jeden płot musiałem skakać, ale też kamienie popodkładane, żeby niżej było. I to z obu stron. Problem w tym, że innej drogi prosto do góry tutaj nie ma. A dokładać po 30km codziennie wzdłuż wybrzeża w drugą stronę jest niemożliwe ze względu na brak czasu. Wypożyczyłem auto, ale żona musi je mieć na wszelki wypadek. Trochę patowa sytuacja. Mam łamać zakazy codziennie, żeby zrealizować plan? Tak to jest, gdy nie można przewidzieć wszystkiego. Tam niebezpieczne jest może 50m drogi. Nawet ścieżka jest już wydeptana przez tą dziurę. Ludzie tam biegają i chodzą na spacery. Ale nie chce mi się codziennie skakać przez płot w obie strony.

Początek urlopu nie był najlepszy. Niespodzianka na każdym kroku. Pierwszy raz będzie to urlop stacjonarny ze wszystkim pod nosem. Hotel wymaga od gości noszenia durnych opasek, których nie ma jak ściągnąć z ręki. Ja sobie oczywiście ściągnąłem, bo mnie denerwuje, gdy mam coś na ręku. Znakują ludzi jak krowy w UE. Po drugie ma padać większość czasu. Po trzecie woda w basenach zimna. Miała być podgrzewana, a nie jest. Nie ma też basenu sportowego i trudno mi w to uwierzyć. Do tego cały akwapark otwarty od 10:00 do 18:00 tylko. Dopiero humor mi się poprawił gdy odebrałem rower z Free Motion. Poszliśmy potem pływać, ale woda nie zachęcała. Jednak po wejściu do wody i zrobieniu kilku rund doceniłem całą sytuację. Po chwili robi się ciepło, ale za to cały akwapark mam na wyłączność, haha. Zmierzyłem ile wynosi runda dookoła wysepki i od jutra będę pływał w koło. Okrążenie ma prawie 200m, więc zabawa zapowiada się dobrze. I nie spodziewałem się słonej wody. Oczy trochę piekły. Ale jak cały basen tylko dla mnie to wybaczam wszystkie niespodzianki. Dobrze, że innym nie chce się pływać. Temperatura powietrza koło 20 stopni i woda ma podobno tyle samo. A za chwilę rower!