Byłem też u dra Wojciecha Patkowskiego. To była najlepiej wydana stówa u niego. Dowiedziałem się co chciałem i dostałem skierowanie na operację ścięgna, które zwykle idzie wkoło kostki od tyłu. Przez skręcenie ścięgno przesunęło mi się na kostkę i zamiast oplatać kostkę od tyłu, to czasami mi przeciska się na jej wierzch i to jest ten efekt przeskakiwania. To ścięgno widać u każdego gołym okiem ciut za kostką, delikatnie na kostkę nachodzi, a u mnie bardziej idzie przez środek kostki. Operacja miałaby przesunąć to ścięgno za kostkę, przyczepić je tam jakoś i w 6 miesięcy bez sportu by się goiło (zabliźniało), ale doktor mówił, że będzie naprawione i nawet w piłkę potem zagram. Polecił mi sanatorium za Kamienną Górą. Jak będę miał szczęście to doczekam się operacji w ciągu roku, mam nadzieję, że na jakiś październik najlepiej. Nie polecał biegania. Mówił, że rower może być, bo tam nie rozciągam tego niepotrzebnie, ale przy bieganiu rozciągam ścięgno, przez co staje się luźniejsze. Rzeczywiście tak jest, że pod koniec treningu jest gorzej niż na początku. Dobra wiadomość jest taka, że sama torebka stawowa jest w porządku. Zatem ograniczam bieganie, butów do biegania nie kupuję, bo nie ma sensu. Kupię zapasowe łańcuchy do rowerów. Ale do Pawła na przebieżkę się wybierzemy. Jednak lekkie tempo bym prosił ;-)
Waga po treningu: 71.2kg. Tu też dam długi komentarz, bo waga będzie teraz drastycznie maleć. Od listopada 2013 (to już rok i dwa miesiące) zmieniłem dietę. Najpierw rzuciłem gluten i samo to zregenerowało mój układ pokarmowy, mam mniejszą alergię, schudłem 13kg. Od miesiąca nie jemy mięsa i nabiału. Redukujemy ilość soli w potrawach, żeby zbić ciśnienie krwi i pozbyć się nadmiaru wody z organizmu. Teraz zaczniemy dietę owocowo-warzywną (6 tygodni), która podobno czyni cuda. Jest opisana w książce "Jeść, by żyć". Polecam pozycję. Już w tej chwili jestem mniej zakwaszony, pot nie śmierdzi, brzuch nie boli i co najważniejsze mam coraz lepsze parametry na treningach. Jak Mateusz dalej będzie doił kawę i buły z cukierni, to doczeka się tego, że będę musiał na niego czekać ;-)

Teraz 50% diety wygląda tak jak na zdjęciu, druga połowa to soki z wyciskarki i gotowane warzywa na parze. Koktajle z kaszy jaglanej i migdałów. Orzechy nieprzetworzone bez soli oprócz ziemnych, bo zakwaszają organizm. W sumie zakupy robimy tylko w warzywniaku. Pomiędzy zagryzam bananami i innymi owocami. Wszystko co zielone ma dużą gęstość odżywczą (dla mnie nowy termin), czyli dużo witamin, minerałów, itp. To wszystko, dzięki czemu człowiek jest zdrowy. Sałata rzymska ma ponad 90% gęstości odżywczej. Natomiast to wszystko co znajduje się w piramidzie żywienia z podręczników szkolnych, czyli sery, pieczywo, mięso nie ma nawet 10%. Reszta to puste kalorie. Sami spróbujcie. Obecnie przeziębienie dla mnie to lekki spadek formy i jeden glut w tygodniu (z którym każdy radzi sobie inaczej ;-)), a dwa lata temu miałem 5 razy w roku nieżyt nosa i zwolnienie lekarskie.